Wyprawa na Kazbek — jak się przygotować?

Wysokie góry wodzą na pokuszenie śmiałków lubiących wyzwania na wysokim poziomie. Szczyt Kazbek pozwala przekroczyć magiczną barierę 5000 m n.p.m., a przy tym zakosztować gruzińskiej gościnności i tamtejszych krajobrazów. Z relacji Adama dowiesz się, jak może wyglądać wyprawa na Kazbek i jakie niespodzianki czekają na Ciebie na szlaku do zrealizowania marzenia o wejściu na pięciotysięcznik.

Góra Kazbek – malowniczy szczyt Kaukazu

Kazbek to popularny szczyt wśród osób, które chcą zacząć przygodę z wysokimi górami. Jest on stosunkowo łatwo dostępny (z Polski w kilka godzin dostaniemy się do Gruzji samolotem), po drodze nie ma praktycznie trudności technicznych, a jednocześnie pozwala przekroczyć magiczną granicę pięciu tysięcy metrów (5047 m n.p.m.). Dodatkowym atutem dla wielu osób jest fakt, że leży on w Gruzji, której to walory krajobrazowe i kulturowe są bliskie serc wielu Polaków.

Kazbek jest lodowym szczytem wchodzącym w skład pasma górskiego Kaukaz, rozciągającego się między Morzem Czarnym a Morzem Kaspijskim. Będący jedną z symbolicznych granic Europy Kaukaz mieści się w granicach czterech państw: Armenii, Azerbejdżanu, Rosji i Gruzji. Najwyższym szczytem Kaukazu jest Elbrus (5642 m n.p.m.), natomiast główny bohater tego tekstu znajduje się dopiero na siódmym miejscu jeśli chodzi o wysokość kaukaskich wzniesień. Wróćmy do samego Kazbeku. To, że góra jest stosunkowo prosta technicznie, nie oznacza jednak, że można się na nią wybrać, wstając wprost z kanapy, bez jakiegokolwiek przygotowania. Sama wysokość może sprawić bardzo duże problemy i doprowadzić nawet do rozwinięcia zagrażającej życiu choroby wysokościowej, jeśli nie zadbamy o prawidłową aklimatyzację.

Wyprawa na Kazbek planowanie podróży: razem czy osobno?

Wyjazd można zaplanować zarówno z agencją górską, jak i (opcja dla bardziej doświadczonych górołazów, zdecydowanie niezalecana jeśli to pierwszy tak wysoki cel) wybrać się własnym sumptem. Do plusów wyjazdu z agencją z pewnością można zaliczyć stałą opiekę doświadczonych przewodników, którzy nie tylko doprowadzą nas na miejsce, zadbają o odpowiednią aklimatyzację, ale także pomogą w razie kłopotów. Agencja zapewnia także całą logistykę wyjazdu, łącznie z transportem z lotniska (najczęściej Tbilisi, aczkolwiek można też dolecieć do położonego dalej Kutaisi), zakwaterowaniem, a nawet w niektórych ofertach – pełnym wyżywieniem podczas akcji górskiej, łącznie z dedykowanym kucharzem. Jest to więc opcja przede wszystkim dla osób, które nie chcą martwić się żadnymi kwestiami logistycznymi i w pełni skupić się na chodzeniu po górach. Zazwyczaj przed i po akcji górskiej uczestnikom wyjazdu pozostaje także kilka dni, które są zagospodarowane na zwiedzanie przepięknych rejonów Gruzji: czy to fenomenalnej doliny Truso przy samej granicy z Osetią Północną, czy też Tbilisi, które jest prawdziwą mieszanką kultur i religii, tradycji (także tych postsowieckich) i nowoczesności — mozaiką charakterystyczną dla styku Europy i Azji.

Z kolei wyjazd indywidualny to opcja dla osób, które nie lubią podróżować w większym gronie (wyjazd z agencją to najczęściej  grupy w okolicach 10 osób, ale trafiają się także większe), za to preferują poruszać się w swoim tempie i cieszyć się elastycznością w podróży. Niestraszne im też ogarnianie logistyki wyjazdu. Samodzielna wyprawa na Kazbek nie wymaga bowiem umiejętności planowania na poziomie szefa sztabu, za to potrafi dostarczyć niesamowitych wrażeń. Mam nadzieję, że mój tekst pomoże wycisnąć z wyjazdu na Kazbek jak najwięcej zarówno ludziom podróżującym z agencją, jak i Zosiom Samosiom.

Trekking na Kazbek – przygotowanie fizyczne i techniczne

Zanim zabookujesz loty i wyruszysz w podróż, warto nieco czasu poświęcić na zadbanie o kondycję. Jak wspomniałem na wstępie, Kazbek nie jest górą trudną technicznie, jednak koniecznie trzeba przygotować się kondycyjnie do wyjazdu, aby trekking nie zamienił się w walkę o każdy oddech. Lepsza wydolność pozwoli cieszyć się niesamowitymi widokami, które czekają na Ciebie na Kaukazie. Jak przygotować swoje ciało tak, by tylko krajobrazy zapierały dech w piersiach?

Zalecam, aby co najmniej kilka miesięcy przed wyjazdem (jeśli na co dzień nie zażywasz zbyt dużo ruchu to minimum pół roku lub nawet więcej) zacząć systematycznie budować formę poprzez bieganie (3-4 razy w tygodniu po 5-6 km powinno być wystarczające, nie trzeba od razu startować w maratonach czy biegach rzeźnika), jazdę na rowerze czy ćwiczenia na orbitreku (fizjologicznie jest to aktywność nawet bardziej zbliżona do trekkingu górskiego). Najważniejsze, aby systematycznie, małymi krokami, budować kondycję. Uwierzcie, Wasz organizm podziękuje Wam za to na miejscu.
Poza treningami kondycyjnymi zdecydowanie należy także odwiedzać inne góry. Najprawdopodobniej osoby planujące wejść na Kazbek mają w swoim górskim CV niejeden wierzchołek w Tatrach lub trekking w Pirenejach czy Alpach. Dobra wasza! W gorszej sytuacji są ludzie, którzy do tej pory widzieli tylko Szyndzielnię lub Kasprowy i to z perspektywy kolejki górskiej. Tacy „górale” powinni spędzić trochę czasu w polskich górach, zanim porwą się na wyprawę na Kazbek.

Do plecaka zdecydowanie warto zapakować także folię NRC, apteczkę, zestaw plastrów, scyzoryk, dobry termos (tu muszę polecić absolutnie genialne termosy od Esbit – potrafią utrzymywać ciepło napoju przez co najmniej kilkanaście godzin), czołówkę razem z kilkoma zestawami zapasowych baterii. Przydatny będzie też żel do dezynfekcji dłoni, chusteczki nawilżane (w celu zachowania chociaż minimalnego poziomu higieny, gdyż z dala od cywilizacji i prysznica można przebywać nawet około tygodnia czasu). Polecam także zabranie dwóch butelek na wodę z dobrymi filtrami. Bardzo ważne będzie także posiadanie pulsoksymetru (lub kogoś w okolicy kto posiada pulsoksymetr), aby badać saturację przynajmniej 2 razy w ciągu dnia. Niezbędna będzie także gazowa kuchenka turystyczna, która posłuży do przegotowania wody oraz podgrzewania posiłków.

PROTIP nr 3: zwykłe zapalniczki nie chcą działać na dużych wysokościach z uwagi na znacznie mniejszą ilość tlenu. Zdecydowanie zalecam zainwestowanie w porządną zapalniczkę, nawet jeśli posiadacie w kuchence turystycznej iskrownik (on również potrafi odmówić współpracy na tych wysokościach) oraz posiadanie w zapasie zapałek sztormowych.

Trekking na Kazbek – pożywienie i prowiant na trasie

Przed wyruszeniem w górę można zaopatrzyć się bez problemu w kilku sklepach w Stepancmindzie. Są to typowo spożywcze sklepy, ale znajdziemy tam kilka przydatnych artykułów takich jak batony (naprawdę, zwykły Snickers czy inny Mars potrafią dać ogromnego kopa energii gdy jesteśmy wyczerpani podczas trekkingu), suszone owoce i orzechy (również bardzo polecane podczas wysokogórskich trekkingów) czy pieczywo. Były także osoby, które kupowały lokalne kiełbasy i zabierały je ze sobą do góry – cóż, co kto lubi. Podczas akcji górskiej praktycznie wszyscy posilają się jednak liofilizatami. Obecnie na rynku mamy bardzo duży wybór takich produktów liofilizowanych, polecam jednak wypróbowanie kilku przed wyprawą, aby nie okazało się, że trafiliśmy na coś, czego nie toleruje żołądek. Liofilizowane dania rekomenduję zamówić w Polsce, praktycznie nic nie ważą, są bez problemu dostępne w internetowych sklepach górskich, a czasem nawet w zwykłych marketach. Warto zabrać ze sobą także suszoną wołowinę. Są też i tacy, którzy w żadne góry nie ruszają się bez kabanosów.
W trakcie wyprawy na Kazbek nie jesteśmy natomiast skazani jedynie na liofilizaty i zdrowe batony. Po drodze mijamy schronisko, w którym możemy zamówić posiłki podczas postoju. Od pewnego czasu także w stacji meteo można zamówić obiad, tu natomiast ważna uwaga: najlepiej zgłosić taką chęć dzień wcześniej, zdarzało się bowiem, że przychodząc tego samego dnia, nie było już po prostu szans na zjedzenie czegoś ciepłego, gdyż wszystkie posiłki zostały już wydane.

Trekking na Kazbek: idziemy w górę!

Punkt startu znajduje się w Stepancmindzie/Kazbegi, stamtąd ruszamy samochodami terenowymi (istnieje oczywiście możliwość udania się tam na piechotę, jednak zdecydowanie zalecam podjechanie i oszczędzenie w ten sposób czasu i sił, które przydadzą się w dalszej drodze) na polanę znajdującą się tuż obok klasztoru Cminda Sameba, na wysokości około 2150 metrów. To jest właściwy punkt, z którego rozpoczynamy trekking. Następnie mamy przed sobą kilkugodzinny (ok. 4h) marsz. Szlak jest dość dobrze widoczny i na tym odcinku ciężko się zgubić. Po kilku godzinach docieramy do schroniska Alti Hut znajdującego się na wysokości około 3000 metrów. Mamy tu dwie możliwości: przenocować w schronisku lub rozbić się z namiotem na rozległej, sąsiedniej polanie z fantastycznym widokiem na szczyty Kaukazu. Wydawać by się mogło, że 4h marszu to niedużo, zdecydowanie odradzam natomiast pominięcie tego noclegu. W przeciwnym razie czekać nas będzie bowiem droga aż do stacji meteo znajdującej się na poziomie ok. 3700 metrów. Jeśli nie zanocujemy w/przy schronisku, będziemy mieli do pokonania 2000 metrów przewyższenia w ciągu jednego dnia – coś takiego może zwalić z nóg niejednego twardziela. Nocleg przy Alti Hut jest więc bardzo istotny dla całego procesu aklimatyzacji, od którego może zależeć sukces całej wyprawy.

Następnego dnia ruszamy do wspomnianej już stacji meteo. Do pokonania jest około 700 metrów przewyższenia, a całość powinna zając również około 3-4 godziny.  Niedługo po wyruszeniu docieramy do lodowca Gergeti. Tu już niezbędne jest skorzystanie ze szpeju górskiego – ubieramy więc raki, a do ręki bierzemy czekan i ruszamy pod górę. Lodowiec jest co prawda uszczeliniony, natomiast przy dobrych warunkach nie powinno być żadnych problemów z bezpiecznym omijaniem szczelin. Niebezpiecznie potrafi się zrobić natomiast gdy pojawi się mgła – wówczas łatwo zbłądzić i trafić na zdecydowanie mniej bezpieczny teren. Po pokonaniu lodowca czeka nas jeszcze podejście zboczem i trafiamy w końcu do stacji meteo, która będzie naszym base campem na kilka kolejnych dni.
W tym miejscu również mamy 2 możliwości – albo możemy nocować w samej stacji (jest zimno, brakuje ogrzewania, ale przynajmniej jesteśmy lepiej chronieni od wiatru), albo też możemy rozbić namiot w okolicach stacji. Z moich obserwacji zdecydowana większość osób i wypraw wybierała tę drugą opcję. W stacji meteo możemy natomiast zamówić ciepły posiłek (tak jak wspominałem wyżej – dla pewności najlepiej zamówić go dzień wcześniej) lub przygotować liofilizaty i zagotować wodę w ogólnodostępnej kuchni. W tym momencie czeka nas kolejny ważny z punktu widzenia aklimatyzacji nocleg.

W kolejnym dniu warto kontynuować aklimatyzację poprzez wyjście nieco w górę, do wysokości co najmniej 4000 metrów (można np. odwiedzić charakterystyczny wagonik kolejki zamieniony na kapliczkę, który znajduje się nad stacją meteo w okolicach 3900 metrów). To też dzień, w którym często uczestnicy wyjazdów z agencjami przeprowadzają ćwiczenia przypominające z poruszania się w zespole linowym i z hamowania czekanem. Jeśli tego dnia nie mamy problemów z oddychaniem, a saturacja jest na dobrym poziomie (minimum 82%), to możemy iść kolejnego dnia dalej. Jeżeli natomiast saturacja utrzymuje się w przedziale 74-82% powinniśmy odczekać kolejny dzień, gdyż tak niski poziom oznacza, że nie zaaklimatyzowaliśmy się jeszcze odpowiednio. W przypadku poziomu niższego niż 74% pozostaje nam tylko szybko udać się w dół, jednak są to raczej rzadko spotykane historie. Załóżmy jednak, że aklimatyzacja przebiega zgodnie z planem. Warto tego dnia położyć się wcześniej spać, gdyż w następnym dniu rozpoczynamy atak szczytowy. Z namiotów ruszamy już w okolicach 2, maksymalnie 3 w nocy, ponieważ cała droga na szczyt, wraz z powrotem może zająć nawet ponad 12 godzin.
Rozpoczynamy powolne podejście w stronę lodowca Gergeti, gdzie łączymy się w zespoły linowe. Rekomenduję, by poruszać się naprawdę wolnym tempem, w przeciwnym wypadku może braknąć sił na ostatnim etapie podejścia. Brak tlenu i wysokość może się tu już bowiem bardzo mocno dawać we znaki. Po kilku godzinach droga prowadzi no rozległe plateau lodowca. Stamtąd pozostaje jeszcze około 600 metrów do szczytu. Na sam koniec, tuż przed szczytem, pozostaje pokonać zbocze o dość dużym nachyleniu (z informacji które uzyskałem, czasem przy złych warunkach przygotowywana jest tam poręczówka). Potem pozostaje już tylko cieszyć się z wejścia na szczyt.

To nie znaczy, że można się już całkiem rozluźnić, ponieważ pozostaje jeszcze kilkugodzinna droga w dół przez lodowiec, gdzie cały czas trzeba zachować dużą czujność, pomimo narastającego zmęczenia. Po zejściu do stacji meteo zalecam porządny obiad i odpoczynek, a następnego dnia można ruszać w dół, prosto do Stepancmindy. Reasumując, cały trekking powinien zająć 4-5 dni. A co jeśli spróbujecie swoich sił, lecz z jakiegoś powodu nie dotrzecie na szczyt? Nic straconego! Wręcz przeciwnie – zabieracie ze sobą bagaż bezcennych doświadczeń, być może jakieś nowe, ciekawe znajomości. Koniec końców najważniejsza jest sama droga, to podczas niej mamy szansę doświadczać nowego i niesamowitego oraz zmieniać siebie. Góra, jak to pisał w swojej książce Rafał Fronia, to ostatecznie tylko kupa kamieni lodu i skał.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Przewiń do góry