Przedstawiciele amerykańskich linii lotniczych ostrzegają, że w mniejszych i średnich portach lotniczych wkrótce może zabraknąć paliwa dla maszyn. Taka sytuacja oznaczałaby konieczność postoju samolotu i oczekiwania na dowiezienie paliwa z innego miejsca, a w szerszej skali przełożyłaby się na opóźnienia i odwołane loty. AA twierdzi, że ograniczone zasoby paliwa lotniczego dotyczą kilku lotnisk. Najgorzej ma być na lotnisku Reno, na zachodzie stanu Nevada. Nie jest to jedyny port lotniczy w tej części kraju, w którym mogą wystąpić podobne niedobory. W służbowej notatce American Airlines zachęca swoich pilotów do oszczędnego gospodarowania paliwem, np. poprzez wyłączenie jednego silnika podczas kołowania.
Deficyty paliwa lotniczego może wynikać m.in. z tego, że podczas pandemii zapotrzebowanie na ten surowiec spadło, przez co w rurociągach zaczęto transportować więcej benzyny i oleju napędowego. Teraz gdy statystyki ruchu lotniczego są coraz lepsze, podaż nie nadąża za popytem. W USA ostatnie wskaźniki dla branży lotniczej są bardzo optymistyczne. Liczby odprawionych pasażerów osiągnęły 80% poziomu sprzed pandemii. Oznacza to, że dziennie w USA samolotami podróżuje 2 mln osób, co jest wynikiem dwukrotnie lepszym niż w marcu. Aby przewieźć wszystkich chętnych, trzeba jednak dostarczyć odpowiednią ilość paliwa.
Problem z deficytami paliwowymi wydaje się być jedynie niewielką przeszkodą na tle kryzysu w lotnictwie spowodowanego pandemią. Epizod wymaga lepszej organizacji pracy jednostek odpowiedzialnych za zaopatrzenie portów lotniczych. Większym wyzwaniem dla podniebnej branży wciąż jest niepewna przyszłość co do rozwoju pandemii, skuteczności szczepionek i kolejnych mutacji wirusa.